Trudności w rozumieniu Biblii

Czy Biblia jest łatwą książką, czy trudną?

Większość ludzi, uważa, że trudną. I większość ludzi, którzy próbowali ją czytać, zniechęcili się bardzo szybko, niejednokrotnie po jednej lub kilku kartkach.

A co by było, gdybyśmy dali nasze książki do czytania ludziom sprzed setek lat? Ile by zrozumieli? O urządzeniach elektronicznych, rozmawianiu z osobami na końcu świata czy podróży przez ocean, która trwa zaledwie kilka godzin?

Pierwsze stronice Biblii napisane były 3500 lat temu. Ostatnie – niemal 2000 lat temu. Między tamtymi czasami a dniem dzisiejszym jest ogromna przepaść kulturowa i językowa. Jeżeli uważasz, że przepaść ta jest przepaścią tylko w jedną stronę, że popatrz na to zdanie:

Day, ut ia pobrusa, a ti poziwai.

Jest to najstarsze znalezione zdanie zapisane w języku polskim.

Dzisiaj na ogół pisze się je tak: Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj.

Mnóstwo ludzi zna to zdanie, i niewątpliwie mnóstwo językoznawców łamało sobie nad nim głowę. Tak się jednak składa, że do dzisiaj nie jest pewne, co oznacza ostatnie słowo. Niektórzy uważają, że ’odpoczywaj’, inni – ’podziwiaj’.

Jeżeli zatem zdanie napisane niespełna 800 lat temu jest nie do końca jasne, jak możemy przypuszczać, że teksty sprzed tysięcy lat będą bez problemów zrozumiałe?

Jest jedno ALE – Biblia to księga wyjątkowa. Bóg przeznaczył ją na źródło nauki dla wszystkich pokoleń, należy zatem mieć uzasadnioną logicznie nadzieję, że Biblię da się zrozumieć. Niekoniecznie jednak każde słowo. Istnieje sporo wyrazów, które znajdziemy w Biblii, których znaczenia możemy się jedynie domyślać, lub… nawet się nie domyślamy. Czy jednak problemy z pojedynczymi wyrazami są w stanie zakłócić jasność przesłania księgi, która ma trzy czwarte miliona słów?

Albo Bóg chciał, aby Biblia była zachowana jako pewne źródło o wiedzy, albo nie chciał. W tym drugim przypadku nie możemy być nawet pewni, że Jezus zmartwychwstał. Dajmy sobie więc spokój z wiarą albo…

zakładamy, że Bóg chciał 🙂

Czy upoważnia to mnie jednak do stwierdzenia, że Biblia jest łatwa w zrozumieniu?

Myślę, że nie, ale za najważniejszy powód tego wcale nie uważam przepaść kulturową. Problemem jest to, że zamiast czytać Biblię, lubimy po prostu używać jej do udowadniania tego, w co już wierzymy. Inaczej mówiąc, wczytujemy w nią swoje własne wierzenia. Im dłużej mieliśmy do czynienia z tymi wierzeniami, tym trudniej się od nich uwolnić.

Przykład: załóżmy, że chcesz znaleźć odpowiedź na pytanie – co Biblia mówi na temat losu niewierzących ludzi po ich śmierci.

Masz do dyspozycji program biblijny i rozpoczynasz przeszukiwanie Biblii. Od jakiego słowa kluczowego zaczniesz?

Czy wpiszesz ’zbawienie’, 'przebaczenie’ czy może ’piekło’, ’ogień’?

Odpowiedz szczerze na to pytanie i zastanów się, co spowodowało wybór tego, a nie innego, słowa?

Czy nie jest, że raczej staramy się w Biblii udowodnić nasze dotychczasowe wierzenia, a nie dowiedzieć się czegoś nowego?

Ponieważ większość tłumaczeń dostępnych na rynku zawiera nie używane potocznie – i zatem nie do końca dla większości ludzi jasne – pojęcia – najprawdopodobniej część tekstów, które będzie się zgadzać z tym, co już wiesz, zostanie przez Ciebie przyjęta z myśleniem 'no tak, już to wiem’. Co zaś z pozostałymi tekstami?

Pominiesz je, jako 'te niejasne’.Być może nie wszyscy tak postępują. Ja tak postępowałem wiele lat. Miałem pytania, na które nikt z moich znajomych nie umiał odpowiedzieć, choć wierzyliśmy w tego samego Boga i czytaliśmy tę samą Biblię.I gdy zaglądałem do komentarzy teologów, często fragmenty, których nie rozumiałem, były tam po prostu pomijane.

Niesamowicie mała jest liczba osób, które potrafią czytać to, co jest napisane w Biblii, a nie wczytywać w nią, co już wiedzą. Nieważne, czy masz doktorat z teologii, czy nie. Faryzeusze najpewniej by mieli.

Prawdziwe przesłanie Biblii jest…do bólu proste. Dla prawie całego świata – za proste.

Jeśli jednak tylko zechcesz, możesz wyzwolić swój umysł, i zacząć żyć w prawdziwej wolności, jaką daje Bóg, a która opisana jest na kartach Biblii.

Jednym z częstych słów Nowego Testamentu jest wyraz tłumaczony jako ’pokutować’ lub ’nawracać się’.

Pierwsze tłumaczenie jest chyba wciąż bardziej znane, a kojarzy się zupelnie inaczej, niż powinno.Wyraz ten (metanoeō) dosłownie oznacza ’zmieniać myślenie’. W języku polskim pokuta kojarzy się z żalem, smutkiem, samobiczowanie się itp.

A Ewangelia – εὐαγγελίῳ – oznacza dosłownie ’dobrą nowinę’.

Apeluję zatem, jak Jezus z Ewangelii Marka 1:14

Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię! 

Zmień dotychczasowe myślenie i uwierz dobrej nowinie!

Ostrzegam, to nie jest łatwe. Im dłużej karmiono Cię kłamstwami, tym trudniej będzie Ci się od nich uwolnić. Przez jakiś czas Twój umysł będzie powracał do więzów religjijności, ale nie poddawaj się – to minie!

Zachęcam Cię do podróży przez Biblię – księgę niełatwą i wykrzywioną przez religijnch hipokrytów, jednak – po jej poznaniu – w rzeczywistości tchnąca nadzieją i radością!!!

Dlaczego wierzę Biblii

Wiele różnych religii, tysiące denominacji… którą wybrać? Czy chrześcijaństwo jest najlepsze, czy może islam? Obie są tak zwanymi „Religiami Księgi” – islam ma Koran, chrześcijaństwo – Biblię. Skoro jesteś tu, prawdopodobnie masz o wiele więcej wspólnego z chrześcijaństwem niż jakąkolwiek inną religią i pytasz siebie… czy Biblia jest świętą, nieomylną księgą?

Ile ludzi, tyle opinii. Czy nie lepiej przekonać się samemu? Czy nie lepiej spróbować czytać Biblię, zamiast słuchać, co ludzie mają na jej temat do powiedzenia?

No tak, ale czy to nie będzie strata czasu? Czy księga pisana przez trzy i pół tysiąca lat przez kilkudziesięciu autorów, czasem nawet to końca nie wiadomo których, jest w ogóle wiarygodna:?

Nie znajdziesz na tym blogu odpowiedzi na takie pytanie. Znajdziesz za to wskazówki, jak Biblię czytać i jak wyciągać z niej samodzielnie wnioski, a nie wczytywać w nią to, co już wiesz.

Jednym z najczęściej powtarzanych zarzutów w kierunku chrześcijaństwa jest to, że chociaż jest to jedna z Religii Księgi, to ta Księga jest jakaś nie do końca jasna, skoro istnieje tyle różnych wyznać, i nawet w podstawowych sprawach różne Kościoły walczą ze sobą.

Będę starał się udowodnić, że wcale tak nie jest. Że wszystkie ważne dla nas rzeczy, są w Biblii dokładnie wyjaśnione. Problem nie leży w Biblii, ale w naszych obciążonych religią umysłach.

Czy Biblia jest w ogóle wiarygodna?

Osobiście bardzo długo zmagałem się z tym pytaniem. Sam też nie jestem historykiem ani specjalistą od języków starożytnych, więc moje możliwości badania są ograniczone. Jednym z najmocniej przemawiających do mnie argumentów są książki Josha McDowella. Polecam między innymi „Sprawę zmartwychwstania„. Josh był niewierzący, i postanowił znaleźć argumenty obalające chrześcijaństwo, głównie poprzez podważenie autentyczności zmartwychwstania Jezusa.

Przy okazji musiał zweryfikować rzetelność Biblii.

A kwestia tej rzetelności jest przecież podstawą! Czy można mówić w ogóle o tym, czym jest coś takiego jak „prawdziwe chrześcijaństwo”, jeśli księga, na której się ono opiera, jest przekłamana?

Idąc dalej – czy, jeśli podważymy choćby drobną część Biblii, czy możemy zaufać czemukolwiek z niej?

Co do Josha McDowella, po dwóch latach studiów, stwierdził on, że zmartychwstanie Jezusa to najlepiej udowodniony fakt historyczny na świecie, i Josh został chrześcijaninem. Jest autorem wielu książek i znanym na całym świecie mówcą i apologetą. Zamiast jednak wierzyć mu – czy komukolwiek innemu – lepiej samemu wziąć Biblię tę pod lupę.

Przyjrzyjmy się najlepiej znanej chyba historii biblijnej – historii pierwszych ludzi, Adama i Ewy. Poza tym, że jest to historia najbardziej znana, jest chyba najczęściej też atakowana. Nawet wielu ludzi uważających się za chrześcijan twierdzi, że nigdy nie miała ona miejsca, i że jest to coś w rodzaju legendy lub przenośni; albo że historię tę ktoś (być może Mojżesz) sobie wymyślił, bądź zapożyczył z innej religii.

Owszem, w Biblii jest mnóstwo poezji, przenośni i symboli – są tam zresztą niemal wszystkie znane gatunki literackie – ale gatunki nie są nigdy wymieszane. Znajomość, w którym miejscu dany gatunek jest użyty jest kluczowa i jej brak jest w dużym stopniu odpowiedzialny za tak odmienne odczytywanie Biblii przez różne Kościoły. Kiedy przykładowo widzisz, że ktoś tworzy jakąś doktrynę w oparciu o Psalmy, możesz sobie jego wykłady darować, bo Psalmy nigdy nie służyły jako pożywka dla teologów, tylko do wyrażania emocji i do śpiewania.

Nic dotyczącego historii Historia Adama i Ewy nie wskazuje na to, że nie jest to historia rzeczywista. Istnieje do niej też mnóstwo odwołań w całej Biblii i nigdzie jej wiarygodność nie była kwestionowana (aż do czasów nowożytnych). Czy jeśli nie mogę ufać tej historii, mogę ufać jakiejkolwiek innej historii z Biblii?

Czy tylko dlatego, że wydaje mi się nieprawdopodobna, mogę ją odrzucić?

Czy chodzenie Jezusa po wodzie jest prawdpodobodobne?

A czy Jego zmartwychwstanie jest? Albo to, że jest równy Bogu?

Odrzucając którąkolwiek część Biblii, odrzucamy ją w całości. Jeżeli zostawiamy tylko to, co pasuje do naszego światoplądu, wtedy tak naprawdę to my jesteśmy twórcami naszej wiary. Pomyśl – jeśli zastosujesz się do czyichś rad tylko wtedy, kiedy uważasz, że ten ktoś ma rację, czy słuchasz się wtedy tej osoby, czy wciąż tak naprawde samego siebie?

Nie może być mowy o 'prawdziwym chrześcijaństwie’ jeśli Biblii nie można ufać w 100%.

Oczywiście, są różne tłumaczenia, praktycznie każde tłumaczenie stara się w jakichś miejscach leciutko nagiąć prawdę do swoich założeń (niektóre bardziej niż 'leciutko’), jednak wszystkie najpopularniejsze tłumaczenia, takie jak Biblia 1000-lecia, Warszawska czy Gdańska są wystarczająco dobre, by się dowiedzieć, jaki jest Bóg, co dla nas zrobił i jaka czeka nas przyszłość „na tamtym świecie”.

Jeszcze mniejszym problemem są różnice między poszczególnymi starożytnymi rękopisami. Dzięki ogromej ilości starożytnych manuskryptów, które posiadamy, możemy w blisko 100% określić, jak wyglądał oryginał.

O jakiej ogromej ilości piszę? Weźmy tylko Nowy Testament. Wikipedia podaje:obecnie posiadamy 5800 manuskryptów po grecku, 10000 po łacinie i 9300 w innych językach. Popatrzmy teraz na Iliadę Homera, której mamy jedynie około 200 manuskryptów. I nikt nie płacze nad tym, że nie mamy oryginałów. I nikt nie zastanawia się, czy możemy ufać, że tekst Iliady jest wiarygodny.

Po II Wojnie Światowe, kiedy gwałtownie zaczęła się rozwijać nauka, większość badaczy tekstu biblijnego doszło do wniosku, że niewiele wiemy, co tak naprawdę w Biblii było; że ząb czasu zrobił swoje i wieki zmian zniekształciły tekst totalnie. Przełom nastąpił w 1947 roku, kiedy znaleziono słynne Rękopisy z Qumran. Oto znaleziono wtedy rękopis Księgi Izajasza starszy o 1000 lat od najstarszych dotychczas znanych! I okazało się jednak, że ząb czasu Biblię ominął, i że teksty, które mamy dzisiaj, są wiarygodne.

Czy jednak tak naprawdę istnieje dowód na to, że Biblia jest nieomylna?

Jeżeli ktoś z góry założy, że Biblia nie jest wiarygodna, nikt i nic go nie przekona. Proszę czasem dyskutantów, aby wybrali fragment, który – ich zdaniem – najlepiej podważa wiarygodność Biblii – i obiecuję, że go wyjaśnię. Zgadzają się ochoczo. Pytam przy tym – czy, jeżeli podam im wyjaśnienie, przyznają, że Biblia jest wiarygodna? Obiecują, że tak. No i jaki jest tego finał? Choć wyjaśniałem wybrany przez nich fragment tak, że nie mogli mi odmówić logiki rozumowania, wycofali się z obietnic i dalej utrzymywali, że Biblia nie jest wiarygodna.

W sumie to moje życie byłoby o wiele prostsze, gdybym uznał, że Biblia zawiera błędy – przestałbym przez wiele lat widzieć sens w spędzaniu większości wolnego czasu nad studiami nad nią 🙂 Jednak, wbrew światu; wbrew większości znajomych i pomimo niektóych rzeczywistych problemów z wyborem manuskryptów czy tłumaczeniami zawsze wciąż twierdzę, że w Biblii jest coś nadnaturalnego i jej wiarygodność jest nieporównywalnie większa do dowolnie wybranego innego tekstu starożytnego.

Wielokrotnie nauka wyśmiewała Biblię, a po latach, przy okazji różnych odkryć archeologicznych, nauka musiała przyznać Biblii rację. Fatkami jednak dzisiaj wielu się nie przejmuje, powstają całe wysokobudżetowe seriale oparte na kompletnie niewiarygodnych informacjach – w mass mediach nie liczy się dzisiaj, co jest prawdą, ale co się sprzeda.

 

Wcale nie robię z Biblii bożka, ani nie przypisuję jej słowom magicznej mocy. I chociaż nie uważam że jest ona księgą dla wszystkich, to jeżeli ktoś chce uważać się za świadomego chrześcijanina, jedyne w pełni wiarygodne źródło prawdziwego chrześcijaństwa znajdzie tamże!

Jeżeli chcesz jeszcze poczytać na ten temat, zachęcam do artykułu „Biblia a nauka”!

(ostatnia edycja – 8 czerwca 2020)

Początek

Blog ten skierowany będzie dla wszystkich chrześcijan oszukanych przez współczesne systemy religijne.

Dla Ciebie, jeśli chcesz być uczniem lub uczennicą Chrystusa, ale zmagasz się z pytaniami, na które nikt nigdy nie udzielił Ci odpowiedzi.

Albo zmagasz się z fragmentami Biblii, które zdają się sobie przeczyć, lub przeczyć logice.

Sam się zmagałem przez wiele, wiele lat, aż… znalazłem jednego bloga, który odpowiedział na moje pytania i uspokoił moje serce.

Tamten blog był po angielsku. Ponieważ nie znalazłem niczego podobnego po polsku, postanowiłem stworzyć go sam.

Nie reklamuję żadnego Kościoła, nie namawiam do zmiany religii, nie będę w ogóle tu pisał o Kościołach. Chcę pisać o zbawieniu, i o Tym, który zbawił świat – o Jezusie Chrystusie.