Chorujesz, bo zgrzeszyłeś! 1 Kor 11:30

Czy cierpienie jest nieodłącznym elementem życia człowieka na ziemi? Większość ludzi zapewne się zgodzi, że tak jest. I zazdroszczą oni tym, którzy uważają inaczej.

Są różne formy cierpienia, ale spójrzmy tylko na cierpienie fizyczne. Różne formy bólu i dyskomfortu towarzyszą nam całe życie jednak są dla nas pomocne – na ogół niosą dla nas bezcenne informacje które pomagają nam przeżyć cało i zdrowo. Oparzony palec boli, ale dzięki niemu wiemy, że nie powinniśmy wskakiwać do ogniska. Zwichnięta kostka każe nam ograniczać do minimum jej ruch, co przyśpiesza rekonawlescencję.

Problem celowości cierpienia jest już bardziej skomplikowany w przypadku

 

???????????????chorób przewlekłych, które wciąż, pomimu ogromnego postępu medycyny, występują zdecydowanie częściej, niż byśmy chcieli – najprawdopodobniej znasz kogoś z rodziny lub znajomych, kto taką chorobę ma. Jeśli sam jej nie masz, można powiedzieć, że nie cierpisz, ale… cierpienie kogoś z rodziny lub znajomych będzie dla ciebie również cierpieniem, być może większym, niż gdyby problem dotyczył ciebie. Na pewno większość rodziców zamieniłaby się miejscem z cierpiącymi dziećmi bez chwili wahania.

Jakie jest źródło cierpienia?

Pewien znany mi człowiek, gorliwy chrześcijanin, utrzymuje, iż w momencie, kiedy postanowił żyć dla Boga „na całość”, został „obdarzony” przewlekłą, nieuleczalną chorobą. Utrzymuje on również, że stanie się tak (lub podobnie) z niemal każdym, który postanowi być gorliwym uczniem Chrystusa.

Kiedy mi o tym powiedział, zacząłem się bać. Z jednej strony chciałem żyć „na całość” dla Boga, ale zdecydowanie nie chciałem przewlekłej choroby. To powodowało wyrzuty sumienia – to Jezus Chrystus umarł dla mnie, a ja nawet nie chcę się troszkę poświęcić i przyjąć na siebie jakąś chorobę?

Miotałem się zatem między strachem przed chorobą i strachem przed zawiedzeniem mojego Boga. I tylko… gdzieś, w głębi umysłu, zaczęło kiełkować pytanie, które ośmieliłem się zadać dopiero wiele lat później:

Czy Bóg nie potrafi uczynić mnie wiernym bez ciężkiej choroby?

Później pojawiło się parę innych pytań:

Czy wszyscy wierni Bogu ludzie mają przewlekłe choroby?
Analogicznie, czy bycie zdrowym dowodzi, że się Bogu wiernym nie jest?

I wreszcie, pytanie najważniejsze, przynajmniej dla chrześcijan:

Gdzie w Biblii jest napisane, że wszyscy służący Bogu „obdarowani” będą chorobami?

Istnieje kilka fragmentów, na których opierają się zwolennicy „błogosławionego chorowania”. Najczęściej cytowanym jest werset z tytułu tego artykułu:

 Dlatego to właśnie wielu wśród was słabych i chorych i wielu też umarło. (1 Koryntian 11:30)

Kiedy przeczytamy cały kontekst tego wersetu, zobaczymy, iż apostoł Paweł odnosi się w nim do pijaństwa i obżarstwa Koryntian podczas ich wspólnych spotkań. Moja pierwsza myśl była taka: obżarstwo i pijaństwo równa się marskość wątroby i choroba wieńcowa! Stąd choroby i śmierć! Jednak kontekst mówi wyraźnie o sądzie Bożym:

Lecz gdy jesteśmy sądzeni przez Pana, upomnienie otrzymujemy, abyśmy nie byli potępieni ze światem. (1 Koryntian 11:32)

Czy jednak sąd Boży musi oznaczać salę sądową i Boga – sędziego wymierzającego karę? Jak to się ma do faktu, iż Chrystus odkupił ludzkość i całą karę wziął na siebie?

W Starym Testamenci za każdym niemal razem, gdy mowa jest o sądzie Bożym, opisywana jest sytuacja jakiejś bitwy, i sądem jest klęska jednej ze stron. Widzimy zatem, iż sąd Boży może oznaczać naturalne konsekwencje jakiegoś czynu bez żadnej „cudownej” ingerencji.

Kiedy wierzyłem w całość podawanej mi chrześcijańskiej doktryny, w wersecie tym widziałem przestrogę przed piekłem – sąd = sąd, na którym staniemy po śmierci; potępienie = wrzucenie do piekła. Zauważ jednak, iż kontekst tego tekstu zupełnie nie mówi o „sprawach ostatecznych” i wbrew porywom zalęknionego przez religię mózgu, nie ma tu żadnej wskazówki, iż Paweł pisze o naszej wieczności.

Co zatem oznacza ten tekst?

Niektórzy uważają, że chodzi o choroby i śmierć w przenośni, w aspekcie duchowym, jednak analiza poszczególnych słów użytych przez Pawła wykazuje ponad wszelką wątpliwość, że chodzi o aspekt fizyczny. Czasownik tłumaczony to jako „umarło” (dosłownie – zasnęło) jest używany w tym samym Liście jeszcze pięć razy, i za każdym razem oznacza śmierć fizyczną (7:39; 15:6. 18. 20. 51).

Czy jednak Bóg zsyła na ludzi choroby? Jeśli mamy wątpliwości, jaki jest Bóg, najlepszą rzeczą do zrobienia jest przyjrzenie się temu, co robił Jezus. Czy obdarzał ludzi chorobami?

Stary Testament jest pełen obietnic zdrowia w nagrodę za posłuszeństwo, i jest też pełen gróźb chorób za nieposłuszeństwo (Księga Liczb rozdziały 11-14, 2 Kronik 21:15, 1 Samuela 25:38, Izajasza 10:16, plaga trądu itp), nie znajdziemy jednak nigdzie dowodu, iż to Bóg sam zsyła na kogoś chorobę – kara Boża z reguły oznaczała brak interwencji i zostawienie rzeczy ich naturalnemu biegowi. Można to porównać do sytuacji, gdy Bóg informuje kogoś, gdzie znajduje się szczepionka – jeśli osoba z niej skorzysta, nie zachoruje.

Jeżeli jednak przeanalizujemy sytuacje, gdy Bóg przestrzega przed chorobami, wszystkie mają jedną cechę wspólną: wszystko jest jasno stwierdzone, nikt nie musi się domyślać. Pojawia się na przykład prorok, który piętnuje grzech i następnie zapowiada karę za niego. Nikt nie musi zgadywać! Również Koryntianom Paweł jasno daje znać, co jest przyczyną ich chorób. Tak naprawdę nie do końca rozumiem każde słowo z tego fragmentu – jednak Koryntianie bez wątpienie wszystko rozumieli.

W Biblii nigdzie nie jest napisane, że jakaś choroba jest darem lub karą od Boga – bądź to w celu ukarania bądź poprawy czyjegoś zachowania! I nikt nie ma prawa wyrokować, kto i za jakie to grzechy został ukarany chorobą! Proroków i apostołów już nie ma! Zarówno chrześcijanie jak i niechrześcijanie chorują, i jest to naturalna kolej rzeczy na tym świecie. Kiedy przewrócisz się, jadąc na rowerze, tak że złamiesz sobie rękę, nie zastanawiasz się, co Bóg chciał przez to powiedzieć, ani nie prosisz o uzdrowienie – wzywasz pogotowie lub jedziesz na nie! Kiedy ty lub ktoś z twoich bliskich choruje, nie próbuj szukać w niebie odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się dzieje. Choroby są spowodowane konkretnymi działaniami (lub brakiem jakowychś). Mogą mieć źródło w problemach genetycznych. Mogą być spowodowane zduszoną w podświadomości traumą. I w ich wyniku jak najbardziej dojść do czegoś wspaniałego, jednak sytuacje, gdy możemy coś stwierdzić z absolutną pewnością, należą do rzadkości.

Jeszcze raz: w Nowym Testamencie w ogóle nie można mówić o karze za grzechy, bo całą karę wziął na siebie Chrystus. Czy Bóg wychowuje chorobami? Popatrz na choroby niemowląt – czy i je Bóg chce czegoś nauczyć? Czy może za coś ukarać?

Możesz zatem jak najbardziej pragać życia, które będzie służbą Bogu, nie musząc się obawiać, iż Bóg ześle na ciebie chorobę. A kiedy ktokolwiek próbuje ci wytłumaczyć twoje choroby wyrokami Bożymi… uciekaj jak najprędzej!

Ostatnia edycja – 7 lutego, 2019

Wyznawanie grzechów

Wszystkie główne wyznania chrześcijańskie głoszą, że należy wyznawać swoje grzechy; różnią się jednak znacznie co do zasad praktykowania owego wyznawania. I tak Kościoły bardziej tradycyjne praktykują tzw. spowiedź uszną – gdzie grzechy wyznaje się kapłanowi/pastorowi; Kościoły protestanckie z reguły uważają, że grzechy należy wyznawać Bogu w osobistej modlitwie.

W tym artykule skupić się chcę na zasadzie protestanckiej, wpierw jednak krótko podsumuję temat spowiedzi usznej. Cała doktryna tej spowiedzi oparta jest na jednym wersecie:

Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane. (Jana 20:23  )

Jest to być może najlepszy przykład tego, jak można skonstruować potężnie rozbudowaną doktrynę opierając ją na jednym, jedynym wersecie.

Gdyby Jezus rzeczywiście dał apostołom władzę przebaczania grzechu, i jeśli – jak głosi ta doktryna – jest to rzecz niezbędna do zbawienia, dlaczego cała reszta Nowego Testamentu milczy na ten temat? Dzisiaj można znaleźć setki książek na temat spowiedzi; dlaczego apostołowie o niej milczą? Nie ma ani jednej wzmianki, by kogokolwiek ‘wyspowiadali’ lub by podawali komuś ‘5 warunków dobrej spowiedzi’.

Jeżeli apostołowie mogą przebaczać grzechy (bo czasownik tłumaczony tu jako ‘odpuszczać’ oznacza po prostu ‘przebaczać’), jak to ma się do tekstu z Łukasza 5:21-24, gdzie faryzeusze słusznie zauważają, że grzechy przebaczać może jedynie Bóg, a Jezus temu nie zaprzecza, lecz głośno mówi ‘Człowieku, odpuszczają ci się twoje grzechy”, dowodząc, że w istocie jest Bogiem?

I jeśli apostołowie mają jednym przebaczać grzechy, a innym nie, jak ma się to do polecenia, abyśmy przebaczali wszystkim bez końca? (Mateusza 6:12 i 18:22, Kolosan 3:13, Efezjan 4:32)

Podsumowując – werset z Jana 20:23 nie daje apostołom żadnej władzy odpuszczania grzechów.A co werset ten mówi? Zauważ, że w całym zdaniu jest czas teraźniejszy. Większość ludzi rozumie dzisiaj ten werset tak:  ‘komu grzechy odpuścicie, będą im odpuszczone’, widząc zaleźność przyczyna-skutek, ale werset ten nie ma czasu przyszłego. Apostołowie mogą jedynie ogłaszać wyroki Boże jasno określone w Biblii: kto wierzy w Jezusa, ma odpuszczenie grzechów, i mogę mu to ogłosić sam. Nie będę tu tego udowadniał, jako że ekspertem od starożytnej greki nie jestem, i niewątpliwie można znaleźć sporo opracowań znawców językowych.

* * *

Doktryna o spowiedzi dousznej i protestanckie ‘wyznawanie grzechów Bogu’ mają jedną zasadniczną wspólną cechę – obie oparte są ja jednym, jedynym wersecie. Dlatego spora część powyższego rozumowania dotyczy obu tych zagadnień.

Protestanckie wyznawanie grzechów oparte jest na wersecie z 1 Listu Jana 1:9:

Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości.

Przez wiele lat sam cytowałem ten fragment, dowodząc, że należy codziennie wyznawać Bogu swoje grzechy, aby On je wybaczył i aby przywróciło to społeczność z Nim.

Pewnego dnia jednak jedno z moich dzieci zapytało mnie: jak to jest, że Bóg przebaczył ci grzechy dzięki ofierze Jezusa, ale wciąż musisz prosić Go o przebaczenie?

Nie miałem odpowiedzi. Mimo to, odpowiedziałem, choć nie do końca wierzyłem w to, co mówiłem. Odpowiedziałem tak, jak dzisiaj zapewne odpowie ci pastor, którego zapytasz o ten problem. Powiedziałem: 'choć Bóg odpuścił ci grzechy na krzyżu, gwarantuje to jedynie życie wieczne (‘jedynie’, hehe); natomiast aby ‘utrzymać społeczność z Bogiem’ należy Go przepraszać za wszystkie popełnione grzechy.’

Czyż nie wydaje się to logiczne? Z jednej strony tak. Przecież jeżeli kogoś skrzywdzimy, oczywiste jest że go przepraszamy. O ile bardziej powinniśmy przepraszać za wszystko Boga, który jest święty, czyż nie?

NIE.

Czyż kazdy nie wyznany grzech nie powoduje utraty ‘społeczności z Bogiem’?

NIE.

Pomyśl: praktycznie niemożliwe jest, aby wyznawać Bogu wszystkie swoje grzechy. Jeśli jesteś sobie w stanie przypomnieć wszystkie chwile, kiedy nie miłowałeś Boga z całej siły swojej trzy dni temu, i jeśli wszystkie te chwile Bogu wyznałeś jako grzech… nie jesteś realistą i nie ma sensu, żebyś dalej to czytał.

Co oznacza ‘wyznawać grzechy’? Oryginalny grecki czasownik homologeo powstał z połączenia dwóch słów – homos (taki sam) i logos – słowo, mowa. Dosłownie zatem jest to ‘mówienie tego samego’, zgadzanie się, uznawanie. A co z wyrazem ‘grzechy’? Czy chodzi tu o nasze powszednie, codzienne postępki?

Dokładnie to samo wyrażenie co w 1 Jana 1:9 znajdziemy w Ewangelii Marka 1:5

Wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów. Ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając (przy tym) swe grzechy. (Marka 1:4-5)

Większość źródeł podaje, że sama Jerozolima miała wtedy ok. 100 tysięcy stałych mieszkańców. Nie sposób wyobrazić sobie takich tłumów przychodzących do Jana na osobistą spowiedź. Wyznanie grzechów mogło oznaczać nic więcej, jak przyznanie się ‘zgrzeszyłem’, ‘jestem grzesznikiem’, lub w ogóle nie zawierało żadnych słów – samo przyjście na chrzest pokazywało, że uznaje się swój grzech.

Popatrzmy na omawiamy werset raz jeszcze:

Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości. (1 Jana 1:9)

Cokolwiek oznacza wyznanie grzechów, jest ono warunkiem jednocześnie  ‘odpuszczenia i oczyszczenia’. Odpowiedz na dwa pytania:

  1. Czy wyznajesz wszystkie grzechy, jakie popełniasz?
  2. Czy Bóg oczyszcił Cię z grzechów, które już wyznałeś, w taki sposób że już ich więcej nie popełniasz?

Oczywiste odpowiedzi na oba te pytania brzmią NIE.

'Odpuszczenie’ oznacza przebaczenie – czyż Bóg już nie odpuścił wierzącym grzechu?

W Nim mamy odkupienie przez Jego krew – odpuszczenie występków (grzechów), według bogactwa Jego łaski. (Efezjan 1:7)

Odpuścił! Jeżeli zatem oczyszczenie stoi obok odpuszczenia, musi być tak samo dokonane – ukończone – w stosunku do chrześcijan. Jeżeli Bóg odpuścił Ci grzechy, również oczyścił cię z wszelkiej nieprawości. Oczyszczenie nie oznacza tutaj zatem zmiany naszego zachowania, ale pozycji, jaką mamy przed Bogiem. My jesteśmy oczyszczeni! Apostoł Paweł wyraża to następująco:

Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego
A takimi byli niektórzy z was. Lecz zostaliście obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa i przez Ducha Boga naszego. (1 Koryntian 6:9-11)

Fragment ten służy religii do straszenia swoich 'wiernych’ gdy uczy, że jest to lista rzeczy, które wykluczają cię z grona zbawionych, ale gdy odrzucisz te brednie, zauważysz, że nie ma osoby, której nie charakteryzowałaby choć jedna z tych rzeczy. Co więcej, Koryntianie je praktykowali! Zobacz fragmenty z tego samego Listu: 3:1-3, 5:1-5, 6:15-20 lub 11:21. Kiedy Paweł pisze w 6:11 ’zostaliście obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni’ nie ma to nic wspólnego z uczynkami Koryntian. To coś, co zrobił Bóg, i jest to czas przeszły dokonany. Każdy wierzący został obmyty, uświęcony i usprawiedliwiony, choćby uprawiał – jak Koryntianie – nierząd (6:15-20).

Zarówno Paweł jak i Jan, używając różnych wyrażeń, odnoszą się do tego samego – do pozycji chrześcijanina przed Bogiem. Religia nastawiona jest na uczynki ciała (coś, przed czym przestrzega Paweł w Liście do Galacjan); patrzy na to, co robi człowiek. Ewangelia zaś patrzy na to, co robi Bóg. Aktu obmycia/oczyszczenia z grzechu dokonał Jezus na krzyżu przez krew Jego:

a krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu. (1 Jana 1:7b)

Jeśli Jan pisze, że krew Jezusa oczyszcza nas z wszelkiego grzechu, to albo ma coś innego na myśli, niż to, że fizycznie przestajemy grzeszyć (bo nie przestajemy); albo pisząc 'wszelkiego’ ma na myśli 'niektórych grzechów’. Przyjmijmy, że wszelki grzech = wszelki grzech!

Jakkolwiek sprzeczne wydać ci się to może z mnóstwem rzeczy, w które wierzysz, Jan absolutnie nie pisze w tym fragmencie nic na temat Twoich uczynków, lecz Twojej pozycji przed Bogiem. Jesteś obmyty z grzechu, dlatego Bóg traktuje Cię tak, jak gdybyś nigdy nie zgrzeszył, i nigdy twoich grzechów już więcej nie wspomni (List do Hebrajczyków 10:17).

No dobrze, jeżeli zatem 1 Jana 1:9 nie mówi nic o wyznawaniu Bogu swoich codziennych grzechów, o czym zatem mówi?

Zajmę się konstrukcją 1 rozdziału 1 Listu Jana w osobnym artykule, bo sprawa jest bardzo ciekawa, na razie napiszę tylko wniosek…

***

Po napisaniu wniosku, który powyżej zapowiadam, 'coś mi nie pasowało’ i postanowiłem jeszcze raz sprawdzić kilka opcji. Rezultatem tego jest to, że… usunąłem ten tekst. Nie czuję się na siłach, by wnioskować o tym, nie posiadając wystarczającej wiedzy w tym temacie.

Wspomnę tylko o dwóch możliwościach tłumaczenia tego tekstu.

1) Pierwszy rozdział 1 Listu Jana nie został napisany do ludzi wierzących.

Jest to pogląd zdobywający dzisiaj coraz większą popularność. Jakkolwiek wniosek ten   komuś może to się wydawać dziwny , wydaje się to mieć poparcie w tekście. W kilku pierwszych wersetach Jan wyraźnie rozgranicza 'my’ kontra 'wy’, spójrz na przykład na wers 2:

bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione (1 Jana 1:2)

Niektórzy wnioskują, że 'głosimy wam życie wieczne’ oznacza, że odbiorcy tego życia nie mają. Nie mają też społeczności/współuczestnictwa z ludźmi wierzącymi ani Bogiem (wers 3).

Opcja ta wydaje się sensownie rozwiązywać wiele problemów, nie tłumaczy jednak, dlaczego Jan tak dziwnie podzielił swój list – początek do niewierząych, reszta dla wierzących. Co prawda zaraz po tym dyskusyjnym fragmencie Jan pisze „Dzieci moje, piszę wam” (2:1), co – jak niektórzy sugerują – oznacza początek części dla wierzących, niemniej – moim zdaniem – przydałoby się jakieś jaśniejsze rozgraniczenie i zaznaczenie, że 'wy’ z pierwszego rodziału jest inne od 'wy’ z reszty Listu.

W myśl tego rozumienia, wyznawanie grzechów z 1:9 oznaczałoby uznanie, że się jest grzesznym, które człowiek czyni w momencie nawracania się.

2) Pierwszy rozdział 1 Listu Jana, jak i pozostałe, został napisany do ludzi wierzących.

Jest to dośc rzadko reprezentowany pogląd (oczywiście, jeśli odrzucimy panującą dziś opinię o codziennym wyznawaniu grzechów) i opiera się na zawiłościach gramatycznych, głównie używanych w wersetach 1:5-9 trybach warunkowych. W rezultacie tego rozumowania, pogląd ten głosi, że Jan miał na myśli, aby chrześcijanie zgadzali się z tym, co Bóg mówi na temat grzechu i uznawali, że jest on złem. Wybaczenie/oczyszczenie jest tu wynikiem tego, że Bóg jest sprawiedliwy i wierny, a nie wynikiem wyznania wiary.

Aby ocenić wartość tej opinii trzeba dobrze znać język Nowego Testamentu. Niewątpliwie jednak, argument ten ma więcej sensu niż codzienne wyznawanie grzechów jako warunek przebaczenia lub społeczności z Bogiem.

***

Jeśli nabiorę pewności co do któregoś z tych punktów, zapewne wyedytuję ten artykuł, na razie jednak zostawię obie opcje.

***

Jak pokazuje wielka ilość różnych opinii na tematy doktrynalne 1 Listu Jana, jest to List niełatwy w interpretacji. Omawiany tutaj 1:9 nie jest jednak najtrudniejszym fragmentem, o wiele więcej sporów jest o to, co to znaczy, że chrześcijanin nie grzeszy (3:9.5:18) albo co to jest 'grzech ku śmierci’ (5:16). Tematami tymi też planuję się zająć później. Nie zamierzam rozstrzygać tutaj, co 1:9 mówi, mogę natomiast bez wątpliwości stwierdzić, czego nie mówi. A nie mówi ani tego, że trzeba wyznawać grzechy, aby Bóg ci przebaczył; ani tego, że Bóg jest zły na ciebie dopóki nie przeprosisz za każdy grzech. Oba te poglądy zamieniają życie chrześcijańskie w sytuację, gdzie sukces jest niemożliwy. Nie ma różnych rodzajów przebaczenia grzechów! Dzięki Jezusowi i temu, co On zrobił, jest jedno przebaczenie, doskonałe i niezmienne.

A grzechów ich oraz ich nieprawości więcej już wspominać nie będę. (Hebrajczyków 10:17)

Sam kiedyś uczyłem dzieci popularnego w USA modelu modlitwy 'ACTS’ – akronimu od słów Adoration (Uwielbienie), Confession (wyznanie), Thanksgiving (dziękczynienie) i Supplication (proszenie) – zakładając, że każda modlitwa musi mieć element wyznania grzechów. Po latach przyznałem się do błędu.

Jeśli wyznawanie grzechów przywracałoby 'społeczność z Bogiem’ lub zapewniało nam Jego przychylność, bez wątpienia mielibyśmy o tym mnóstwo fragmentów w Biblii, a nie jeden werset.